Trzy dni muzycznej przygody wypełnione dźwiękami gitar, perkusji, smyczków czy… pedal steel. Charyzmatyczni singer-songwriterzy i niebanalni wykonawcy muzyki alternatywnej. Artyści bardziej i mniej znani, ale równie mocno przez naszych festiwalowiczów oczekiwani. Niesamowity kameralny festiwal, na którym nie ma headlinerów, publiczności i muzyków nie dzielą barierki i wszyscy spędzają czas wspólnie w skupieniu i zasłuchaniu, odbył się po raz trzeci.
W tym roku gościliśmy na festiwalu wykonawców z USA, Danii, Norwegii, Islandii, Belgii, Litwy, Białorusi oraz Polski, w tym jeden skład polsko-brytyjski. Otwierająca festiwal białostoczanka Natalia Fiedorczuk ze swoim solowym projektem Nathalie and the Loners wprowadziła nas w przyjemny, rozmarzony nastrój. Wyznała też, że zwłaszcza jako osoba pochodząca z Białegostoku marzyła długo o zagraniu na Halfwayowej scenie. Jauhien Kuczmiejna, białoruski gitarzysta, występujący jako .K, dał przejmujący solowy występ, grając na emocjach surowym połączeniem wokalu z dźwiękami gitary. Moddi, któremu towarzyszyła na wiolonczeli oraz wokalnie Katrine Schiøtt, przez cały koncert dzielnie wybijał o drewnianą scenę rytm bosymi stopami. Jego kojący głos zaczarował publiczność, przenosząc wszystkich na chwilę w krainy błękitnoszarych fiordów. Specjalnie dla Halfwayowiczów Moddi wziął też udział we wspaniałym projekcie z muzykami Orkiestry Opery i Filharmonii Podlaskiej, prezentując symfoniczne wersje swoich utworów, których aranżacje napisał Max Fedorov. Zamykający pierwszy festiwalowy dzień Gabriel Ríos zgotował nam kolejną podróż, tyle że tym razem w przedziwne miejsce spotkania Belgii, w której mieszka, z Ameryką Łacińską, w której się urodził i której wpływom się muzycznie poddaje.
Drugiego dnia zachwyciła nas Jóga, młody polski duet zafascynowany Bjork i pozostający w kręgu tej inspiracji. Efektem stają się niesamowite dźwięki o islandzkim, płynącym srebrzyście brzmieniu. Następnie rozgrzali nas chłopcy z Garbanotas Bosistas, czwórka muzyków z Litwy, którzy zafundowali nam dawkę szalonego, psychodelicznego rocka z silnymi bałkańskimi wpływami. She Keeps Bees zachwycili nas swoją niespokojną brooklyńską muzyką, z którą kontrastowały żartobliwe wstawki Jessiki Larrabee w przerwach pomiędzy utworami. Islandzki VÖK dał pełen pasji koncert, hipnotyzując publiczność pulsującym rytmem piosenek i przejmującym głosem Margrét Rán. Wieczór zakończyły spokojne, kojące dźwięki łagodnej gitary i ciepłego głosu Williama Fitzsimmonsa, który wycisnął z niektórych kilka łez i dał niesamowity występ, nawet mimo że zmuszony był grać na nieswojej gitarze, ponieważ jego własna niestety zaginęła podczas podróży, a przyjechał do nas specjalnie prosto ze Stanów Zjednoczonych na jedyny w Polsce koncert! Nie powstrzymało to go jednak i zachwycił słuchaczy, a na koniec dał wyjątkowy bis, schodząc ze sceny i grając między publicznością.
Ostatni dzień rozpoczął się występem Maggie Björklund, duńskiej specjalistki od gry na gitarze pedal steel. Osobista muzyka, będąca połączeniem folku, popu, country czy indie rocka urzekła słuchaczy. Był to pierwszy koncert artystki i jej zespołu w Polsce. Potem na scenę weszło elektryzujące polsko-brytyjskie trio SISTER WOOD, składające się z sióstr Sarah i Rachel Wood i znanego w Polsce perkusisty Łukasza Moskala. Świeża, elektryzująca muzyka, na którą składają się głównie dźwięki perkusji, klawiszy i skrzypiec oraz dopełniające się siostrzane głosy porwała publiczność, która, zachęcona przez artystki, poderwała się i klaskała w rytmie. Uspokoiła nas łagodna muzyka Oly. o nieco niespokojnym brzmieniu. Na pierwszym miejscu stał charakterystyczny głos zaledwie 20-letniej artystki oraz urzekające dźwięki ukulele i kalimby. Jest świeżo po wydaniu pierwszej płyty, a koncert w Białymstoku był jej debiutem. Potem w świat swojej niezwykłej wrażliwości przeniosła nas Sharon van Etten o przejmującym głosie, docierającym do najgłębszych zakamarków duszy. Był to pierwszy pełnowymiarowy koncert artystki w Polsce, która wcześniej wystąpiła tu tylko jako suport The National. Jej niesamowity występ był ogromnym przeżyciem nie tylko dla publiczności, ale i dla samej artystki, która wyznała, że z Białegostoku pochodził jej pradziadek i marzyła, by odwiedzić to miejsce. Ostatnim występem festiwalu był koncert The Antlers: niezwykłego zespołu o bardzo bogatym dorobku, który nie zwykł dawać mainstreamowych koncertów. Hipnotyczne dźwięki zupełnie urzekły publiczność, a Peter Silberman przyznał, że nigdy dotąd jeszcze nie bisowali dwukrotnie.
Niekwestionowaną gwiazdą tego festiwalu bez headlinerów okazała się… nasza wspaniała publiczność, która zapełniała tłumnie amfiteatr i nagradzała artystów najgłośniejszymi, najbardziej szczerymi brawami, często prawie nie pozwalając wykonawcom zejść ze sceny, w związku z tym wszyscy niemal bisowali dwukrotnie!
Poza koncertami oczywiście zapraszaliśmy was na wydarzenia towarzyszące, w tym roku na wasze życzenie skupione na sztuce i kulturze krajów Północy. Projekt Halfway Festival. Nordic Wind mógł został zreealizowany dzięki wsparciu Nordic Culture Fund. Poza koncertami VÖK, Moddiego i Maggie Björklund przygotowaliśmy dla was między innymi pokazy filmów „Heima” Deana DeBloisa i „Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął” Felixa Herngrena, poprzedzone prelekcjami filmoznawcy i reżysera doktora Tomasza Adamskiego. W ramach projektu zaprezentowaliśmy także dwie wystawy fotograficzne Gosi Żuk oraz Carstena Egevanga, którzy opowiedzieli nam zdjęciami o swoich podróżach po Islandii oraz Grenlandii. Odbyło się także spotkanie z Gosią Żuk, podczas którego powiedziała jeszcze więcej na temat swoich zdjęć, siostrzanej podróży oraz samej Islandii, na której – jej zdaniem – można się zagubić, ale także siebie odnaleźć.
Dziękujemy wszystkim za te wspaniałe, cudowne trzy dni i już teraz zapraszamy na Halfway Festival Białystok 2016 – nie może was tam zabraknąć!
Na pamiątkę po tej edycji festiwalu pozostaje bogata fotorelacja Michała Hellera.
Produkcję Festiwalu sfinansowano z budżetu Miasta Białegostoku.